Życie to coś pięknego. Trzeba je cenić niczym najpiękniejszy diament i szlifować co dnia. Na pewnej stronie znalazłam opowiadanie, które wzruszyło mnie do łez. Ludzie są tylko słabymi istotami i potrzebują drugiej połówki aby przejść przez trudne i kręte ścieżki życia. Opowiadanie te, z którym chcę się z Wami podzielić jest odzwierciedleniem miłości w jaką wiele ludzi nie wierzy. Jednak istnieje i życzę wszystkim, aby ją odnaleźli.
....................................
Ona - ciągle uśmiechnięta, roztrzepana, szalona.
Miała pełno pomysłów na każdy dzień, na każdy wieczór.
To zawsze ona rozruszała każdą imprezę, nawet tę najsłabszą i nudną.
Miała wielu przyjaciół. Kochała ich z całego serca. Potrafiła nie spać całą noc, słuchając w słuchawce, jak jej najlepsza przyjaciółka opowiada o najcudowniejszej randce, jaką kiedykolwiek przeżyła.
Szczupła blondynka, duże niebieskie oczy... czasami wyglądała jak anioł.
Na ulicy każdy chłopak się za nią obejrzał.
Uśmiechała się i szła dalej. Dla niej wygląd nie miał znaczenia.
Pielęgnowała to, co w środku. A "tu" też była aniołem. Pomocna, uczynna.
Okaz energii. Ona, Karolina.
On uwielbiał imprezy, dziewczyny, alkohol i szybką jazdę.
Nauka szła mu ciężko, ale był chłopakiem bystrym i inteligentnym.
Wianuszek dziewczyn otaczał go już pod koniec gimnazjum, a gdy poszedł do liceum, zmieniał dziewczyny jak skarpetki.
W miesiącu miał kilka.
Bawił się nimi. Każdy to mówił i wiedział.
Jednak mimo to miał wielu przyjaciół, którzy nie pochwalali jego zachowania, ale wiedzieli, że to przecież jego życie.
Trudno było mu się oprzeć. Wysoki, wysportowany, ciemny blondyn.
Niebieskie oczy i słodki uśmiech przyciągały każdą dziewczynę.
Kumple uwielbiali w nim to, że kochał dobrą zabawę i wiedzieli, że zawsze mogą do niego przyjść, gdy rzuciła ich laska.
Był lojalny wobec przyjaciół. Nigdy nie odbił dziewczyny swojego kumpla.
Nie potrafił. Nawet, gdy ona chciała, on odmawiał, krzycząc na nią, co sobie wyobraża, zdradzając jego przyjaciela. On, Mateusz.
Jak się poznali?
Mateusza wyrzucili z liceum, w którym obecnie się uczył.
Przenieśli go do klasy, w której była Karolina. Dziewczyna pamięta ten dzień, gdy Mateusz wszedł do sali.
Każda z jej koleżanek od razu poprawiła włosy i uśmiechnęła się najsłodziej, jak potrafiła. On z niewinnym uśmieszkiem usiadł za Karoliną.
Już wiedział, którą dziewczynę "zaliczy" jako pierwszą. Zawsze miał swój plan.
Podszedł do Karoliny na długiej przerwie. Poprawił koszulę i wyszczerzył lśniące zęby. Przedstawił się i pocałował ją w dłoń.
Każda dziewczyna patrzyła na tą scenę z zazdrością w oczach.
Rozmawiali o jego poprzedniej szkole, o tej. Był miły i czarujący.
Potrafił urzec dziewczynę w 20 minut. Weszli razem do klasy, usiedli razem w ławce. Tak było przez najbliższy tydzień, aż Mateusz poprosił Karolinę, aby się z nim umówiła. Nie zgodziła się.
Odeszła, pozostawiając Mateusza otępiałego, wpatrującego się w jej postać odchodzącą powolnym krokiem.
Nie poddał się. Jeszcze żadna dziewczyna mu nie odmówiła. Wiedział, że wreszcie dojdzie do ich randki. Nie mylił się.
Krążył koło Karoliny 2 tygodnie, aż wreszcie dziewczyna zgodziła się spotkać.
Spędzili bardzo miło czas.
Poszli na soczek, później do parku. Rozmawiali o wszystkim i o niczym.
Zarówno o ważnych sprawach, jak i o tych błahych. Czuli się przy sobie bardzo swobodnie. Odprowadził ją do domu, pocałował…
Pragnął tego. Nie dlatego, żeby ją "zaliczyć", ale żeby po prostu dotknąć jej lśniących ust. Oddała pocałunek.
Był krótki, ale na pewno na długo zapamiętany.
Mateusz nie wiedział, co się dzieje.
Spędzał z nią każdy dzień, każdą wolną chwilę. Czuł się przy niej tak błogo.
Pragnął dotykać jej włosów, całować usta, czuć jej obecność i zapach.
Pomyślał to pierwszy raz, gdy siedział z kumplami na piwie i ona weszła z koleżankami.
Takie niespodziewane spotkanie, w ogóle się nie umawiali.
Wtedy, patrząc na nią, jak tańczy i rusza biodrami, pomyślał: "O nie… To nie możliwe. To nie może być prawda. Ja ją naprawdę kocham... kocham". Pokochał ją. Pokochał jej słowa, oczy, czyny.
Chciał być z nią na zawsze. Na zawsze...
- Ty kochasz Karolinę? Kochasz Ją? - usłyszał od swojej najlepszej przyjaciółki, gdy powiedział, co tak naprawdę czuje. Marta - przyjaciółka od lat.
Nigdy nie popatrzyła na niego, jak na obiekt westchnień, tak samo było z nim.
Znali swoje słabości, swoje mocne strony, każdy grzech i każde marzenie. A teraz Marta nie dowierzała własnym uszom.
Mateusz się zakochał! Casanova, jakich mało, kochał naprawdę.
- Powiedz jej to - poradziła mu Marta.
- O nie. Tego nie zrobię. Nie wiem, czy ona mnie... - podparł policzek ręką i dalej kartkował zeszyt od biologii.
Marta usiadła obok i oparła się o jego ramię.
- Mateusz, nie przejmuj się. Coś wymyślimy... Powiesz jej, nawet gdybyś nie był pewien jej uczuć, ważne, że będzie wiedzieć, że ją kochasz. A ja wiem, że to prawdziwa miłość, jeszcze nigdy nie powiedziałeś o żadnej dziewczynie, że ją kochasz.
W pewnym momencie zadzwonił telefon.
Mateusz sięgnął do kieszeni po komórkę i odczytał sms-a: „Jestem w barze. Wpadnij. Muszę Ci coś powiedzieć. To ważne. Karolina".
Pojawił się po 10 minutach. Pocałował ją delikatnie w policzek i usiadł naprzeciw niej.
- Co się stało? - spytał naprawdę przejęty.
Martwił się, że coś się stało. Karolina siedziała smutna i zamyślona, aż w pewnej chwili rozpłakała się, zaniosła się strasznym płaczem.
Mateusz wyprowadził ją z baru. Poszli usiąść na ich ulubioną ławkę do pobliskiego parku. Przytulił ją.
Ona wtuliła się w niego i zaczęła szlochać. Nie wiedział, co się dzieje, co ma zrobić. Mówił, aby się uspokoiła, żeby mu powiedziała, co się stało, a ona jeszcze bardziej płakała. W końcu usiadła i powiedziała to w tak normalny, prosty sposób, jakby czytała książkę:
- Jestem chora. Wczoraj były ostatnie badania.
Mam raka mózgu. Lekarze dają mi małe szanse na przeżycie. Chemioterapia… chemioterapia chyba nic nie da…
Podniosła wzrok. Mateusz stał, patrzył się w jej cudownie niebieskie oczy i płakał. Pierwszy raz. Ona ciągnęła:
- Tak bardzo się cieszę, że cię poznałam. Chociaż wiem, że jestem kolejną twoją zdobyczą... ale się cieszę. Jesteś takim wartościowym chłopakiem. Tak bardzo... tak bardzo cię pokochałam.
Wtuliła się w niego. Przytulił ją tak bardzo mocno, jakby ostatni raz trzymał ją w ramionach. Stali tak chwilę. Odgarnął jej włosy i wyszeptał:
- Skarbie, ja też cię kocham. Naprawdę cię kocham. Z całego mojego serca.
Tylko ciebie. Zawsze ciebie. Musisz żyć. Musisz. Rozumiesz?
- Jak to? Co? Kiedy? Ale... Tak. Przyjadę.
Mateusz rzucił telefonem o ścianę.
Osunął się na ziemię, przykrył twarz dłońmi i zaczął płakać. Jego mama weszła do kuchni.
Ukucnęła przy nim, a on wyrzucił z siebie potok słów, łkając przy tym jak małe dziecko.
- Umarła. Mój skarb. Lekarze dali jej rok, minęły 3 miesiące. Umarła. A mnie przy niej nie było...
Mama przytuliła go, chociaż wiedziała, że to i tak nie pomoże.
- Mateusz? Możesz przeczytać ostatni list Karoliny?- zapytała go mama dziewczyny.
- Tak. Przeczytam.
Było tyle ludzi.
Wszyscy płakali. Jej ciało było ułożone w białej trumnie.
W niebieskiej sukience i w delikatnych loczkach wyglądała jak mały anioł. Była aniołem. Każdy był tego pewien. Mateusz stanął przy trumnie. Wyciągnął pogniecioną kartkę i zaczął czytać.
"Kochani!
Jestem taka słaba. Wybaczcie, że Was opuszczam.
Moje ciało, chociaż dusza... Dusza zawsze będzie z Wami.
Mamo, tato, dziękuje Wam za ciągłą opiekę i cierpliwość, to dzięki Wam zobaczyłam po raz pierwszy słońce, to dzięki Wam jestem.
Przyjaciele, kocham Was, wiecie, prawda? Ale chcę wam to teraz powiedzieć, przez Mateusza. Kocham Was. Zawsze będę Was kochać. To wy dawaliście mi te chwile szczęścia. Dziękuję.
Mateusz, skarbie,
tak ciężko mi pisać do Ciebie. Kocham Cię. Kocham Cię czystą miłością. Zawsze tak będzie.
Pamiętaj.
Będę Twoim Aniołem Stróżem. Zawsze będę przy Tobie.
Gdy będzie Ci źle wznieść oczy ku górze, ja będę siedzieć na którejś z gwiazd. Naszych gwiazd. Będę na Ciebie tutaj czekać. A kiedyś znów zatańczymy razem...
Mamo, niech list przeczyta Mateusz.
Tylko on pewnie się teraz trzyma.
Skarbie, pomagaj moim rodzicom.
Oni potrzebują teraz mnie, ale Ty jesteś częścią mnie. Pamiętajcie wszyscy o tym...
Dziękuję…
Karolina”
Zgniótł kartkę w dłoniach. Zaczął płakać...
- Skarbie, spotkamy się. Obiecuję Ci najwspanialszy taniec... –powiedział, dotykając policzka dziewczyny.
Każdy podchodził do trumny, Mateusz odszedł na bok. Usiadł na ławce, wyjął kartkę, napisał coś…
Strzał.
- Mateusz!!! Nie…
Marta zemdlała. Mateusz leżał w kałuży krwi.
Z pistoletem w dłoni. Łukasz, jej brat, podniósł kartkę leżącą obok. Zaczął czytać, łkając.
"Wybaczcie. Wybaczycie, wiem.
Poszedłem zatańczyć pierwszy i ostatni taniec w niebie z moim aniołem.
Będę z Wami. Tak samo jak nasz skarb.
Pochowajcie mnie obok Karolinki. Teraz... Proszę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz